niedziela, 12 maja 2013

Rozdział 9: Zwiastun śmierci


Słońce przesłonił czarny kształt. Niebo spowiły ciemne chmury. Na ziemi zapanowała kompletna ciemność. Zerwał się silny wiatr. Kroczyłam przez stary cmentarz owinięta w ciemne szaty. Co chwilę słyszałam pohukiwanie sów albo wycie wilków. W gęstwinie obok której przeszłam, usłyszałam szelest. Gwałtownie obróciłam się w tamtą stronę, poszukując źródła dźwięku. Przez chwilę wpatrywałam się w ciemną przestrzeń pomiędzy źdźbłami traw. Nie mogąc ujrzeć niczego w spowitym ciemnością miejscu, ruszyłam dalej. Długa szata strzępiła się podczas spotkania z cierniami płożącymi się po ziemi. Mrok przede mną stawał się coraz bardziej nieprzenikniony. Nagle usłyszałam za sobą odgłos łamanych gałęzi. Odwróciłam się, spoglądając prosto w oczy śmierci. Czerwone oczy rozbłysły oślepiającym blaskiem rozświetlającym ciemność wokół. Bez chwili zastanowienia ruszyłam pędem na przód, chcąc zgubić nieznajomego. Z każdą sekundą serce biło mi coraz szybciej. Za sobą słyszałam kolejne trzaski spróchniałych gałęzi, zdradzających zbliżające się niebezpieczeństwo. Mijające minuty ucieczki wyczerpywały mnie powoli. W końcu gdy nie starczyło mi sił na dalszy bieg, upadłam bezwładnie na ziemię, raniąc skórę cierniami. Starając się złapać oddech czekałam na śmierć. Nagle usłyszałam nad sobą świst powietrza. Spojrzałam w górę. Ujrzałam nad sobą płynącą w powietrzu barkę, a w niej kolejny zwiastun śmierci. Zasiadająca w niej postać wysiadła z łodzi i stanęła na ziemi. Uklękła przede mną i wyciągnęła ku mnie swoje dłonie. Oplotła je wokół mojej szyi i powiedziała ochrypniętym głosem:
- Teraz Olimp na pewno nie odrodzi się na nowo.


Usiadłam gwałtownie na łóżku. Pomacałam dłońmi miejsce, w którym przed sekundą zaciskały się ręce potwora. Serce nadal waliło mi jak oszalałe, mimo że niebezpieczeństwo już minęło, a tak naprawdę nie istniało w ogóle. Kątem oka spojrzałam na łóżko Nica. Najwyraźniej musiałam nieźle hałasować, gdy miałam koszmar, bo Nico patrzył się na mnie z przerażeniem. Pokiwałam głową na znak, że wszystko jest w porządku i powiedziałam:
- Nic mi nie jest. To był tylko koszmar. Ale za to bardzo realistyczny.
- Jeśli to cię uspokoi możemy przez chwilę porozmawiać.
I nagle naszła mnie chęć opowiedzenia tego dziwnego snu Nicowi. Nie zważając na to, że Nico może uznać mnie za wariatkę powiedziałam o koszmarze. Gdy wypowiedziałam ostatnie słowa, jakie przekazał mi potwór z barki, Nico spojrzał na mnie z niedowierzaniem. Chwilę później jego twarz posmutniała a potem przybrała grymas złości. Bez słowa wyszedł z domku.


- Co to znaczy, ze nie jest gotowa?! - słowa Nico rozniosły się echem po całym Wielkim Domu. - Ma dowiedzieć się o tym tuż przed śmiercią, gdy wróg ją pochwyci?
- Nicolasie! Wzywam cię do porządku! Nie dość, że przychodzisz do mnie o pierwszej w nocy, to jeszcze krzyczysz na mnie nie dając dojść mi do słowa. Jako dyrektorowi obozu należy mi się szacunek! - huknął Chejron, a Nico wyglądał jak pies skarcony przez swego pana, chcący uciec jak najdalej. Ja przyglądałam się całej tej scenie siedząc wygodnie w fotelu.
- Może to był tylko sen, który nic nie znaczy. Wielu półbogom śnią się takie rzeczy. - powiedział spokojnie Chejron.
- Doskonale wiesz, że ona nie jest tylko półbogiem! A z opisu, idealnie pasuje mi to do Wielkiej Przepowiedni. Barka, Chejronie! Barka! - wykrzyczał Nico.
- A więc dobrze, opowiedz jej o wszystkim. Ale ja będę przy tej rozmowie. I nie powtarzaj nikomu tego, co dopowiem.
- Chodź Ignis, mamy ci wiele do opowiedzenia. - Nico wyciągnął ku mnie swoją dłoń a ja chwyciłam ją bez chwili zastanowienia. Poprowadził mnie w kierunku schodów wiodących na strych. Powoli zagłębialiśmy się w mrok otaczający wejście. Za sobą słyszałam stukot kopyt Chejrona i coraz głośniejsze bicie mego serca.