sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział 10: Słowa zguby

Po kilku minutach błądzenia pośród mroków strychu Nico krzyknął triumfalnie. Gestem ręki wskazał mi schody i nakazał wracać na dół. Gdy spytałam dlaczego nie może opowiedzieć mi wszystkiego tutaj i w tej chwili, oświadczył, iż miał taki zamiar, ale z powodu braku światła albo jakiejkolwiek świecy, nie ma odpowiednich do tego warunków. Kilkadziesiąt sekund później byliśmy z powrotem na dole. Chejron kazał nam usiąść na sofie. Zanim uczynił to samo, podszedł do okna i chwilę wpatrywał się w otaczającą nas noc. Gdy skończył, zasłonił okna i usiadł naprzeciw nas.
- Możesz mówić, Nicolasie. - powiedział.
- Jak już dobrze wiesz przed każdą wyprawą półbogowie dostają wskazówki - przepowiednie. Wygłasza je wyrocznia albo któryś z bogów, który chce zaopiekować się misją.
- Rzadko to się zdarza - przerwał mu Chejron. Nico rzucił mu uciszające spojrzenie i ciągnął dalej.
- Zdarzają się też takie przepowiednie, które nie dotyczą czyjejś misji, tylko ważniejszych spraw Olimpu albo wydarzeń, które mają nastąpić. Takie przepowiednie nazywamy Wielkimi. Jedną już chyba zdążyłaś poznać. To przepowiednia dotyczącą Percy’ego Jacksona - syna Pana Mórz, w której dziecko wielkiej trójki ma w rękach los Olimpu.
- Ale co to ma wspólnego ze mną? - spytałam. - I z moim snem?
- Jak nie będziesz mi przerywała to myślę, że dowiesz się jeszcze dzisiaj. - powiedział karcąco.
- Oj, w to bym wątpił. Już za cztery minuty północ. - odezwał się Chejron, ale od razu umilkł, widząc wzbierającą złość na twarzy Nica.
- Otóż ten sen, który mi opisałaś zgadza się z tekstem jednej z Wielkich Przepowiedni. Zresztą jest więcej takich podobieństw. - po tych słowach otworzył wielką zakurzoną księgę, której jak się domyśliłam szukał na strychu. Powoli przerzucał wyblakłe strony. Po chwili wertowania książki odszukał pożądaną stronę. Wskazał palcem na tekst na środku pożółkłej kartki. Powiodłam wzrokiem po wytłoczonym srebrną czcionką tekście:

Drogę do przywrócenia Olimpu majestatu i chwały
Wyściele trudami władca doskonały
Dziecię boga i herosa cierpienia doświadczy z ręki jego
Gdy czas na bitwę nadejdzie, uwolni sprzymierzeńca swego
Nad dziecięcia głową płynie barka słońca i księżyca
Podczas nocy rozświetlonej wróg wyjdzie z ukrycia


Długo zajęło mi pojęcie tego, co przed chwilą przeczytałam. Słowa wskazywały, że to ja jestem tym dzieckiem z przepowiedni. I do tego nie z jakiejś zwykłej, ale Wielkiej Przepowiedni. Siedziałam przez chwilę, milcząc i napawając się dumą. Od teraz nikt nie może mi mówić, że jestem tylko wybrykiem natury. Od teraz jestem kluczem do świetności Olimpu. Los bogów leży w moich rękach.
- Nie ma się z czego cieszyć - jakże wspaniałą chwilę mej dominacji nad innymi dziećmi w obozie przerwał Chejron - Masz rację, jesteś teraz najważniejsza i Olimp cię potrzebuje, ale to nie znaczy, że będziesz miała lekko. Na świecie znajdą się tacy, co przez nienawiść do bogów olimpijskich zechcą zniszczyć ich jedyną nadzieję na powrót do złotych czasów. Potwory, demony, inni pomniejsi bogowie. Jeśli nie uda im się zabić ciebie, zabiją każdego, kto jest dla ciebie ważny. - spojrzał znacząco na Nica. - Zamienią twoje życie w piekło, będą stwarzać dla ciebie coraz to nowe przeszkody. Albo co gorsza, zamienią cię we wroga Olimpu i tego bogowie się obawiają. Teraz, gdy wiesz co jest twoim przeznaczeniem, nie możesz ufać nikomu, nawet tym, których masz uratować.
Te słowa wzbudziły ogromny strach w moim sercu. Dopiero teraz zrozumiałam, dlaczego Chejron ukrywał to wcześniej przede mną.
- Ale co dokładnie znaczą słowa tej przepowiedni?
- To, że jeszcze wiele cierpień czeka cię w życiu... a może nawet śmierć.