- Kim wy w ogóle jesteście? - spytałam chłopaka siedzącego obok mnie na tylnim siedzeniu, gdy nieco się uspokoiłam.
- Nazywam się Nico. A to mój kolega, satyr - Simon. - powiedział.
- Że niby kto? Jaki satyr? Co wyście się z mitologii urwali?
- I tutaj trafiłaś.- odpowiedział Nico.
- Ja tylko żartowałam, chyba nie mówisz serio?
Nicolas spoważniał. Chłopak mówił prawdę.
- Jesteśmy śmiertelnie poważni. I to śmiertelnie tutaj bardzo pasuje. - powiedział Simon, który siedział z przodu i prowadził. Spojrzałam na przednią szybę. W oddali widać było biegnącego prosto na nas olbrzymiego potwora. Serce o mało nie wyskoczyło mi z piersi. Monstrum z wielką szybkością nieuchronnie zbliżało się do nas.
- To teraz uwaga. Włączam tryb latania. - powiedział do nas Simon i nacisnął czerwony guzik znajdujący się na środku kierownicy. Nagle nasz samochód zatrzymał się i nagle zerwał się w górę. Po kilkunastu sekundach lecieliśmy nad drogą w dole zostawiając rozwścieczonego potwora.
- Widziałaś wystarczająco dużo, więc chyba nam uwierzysz. - zwrócił się do mnie Nico.
- Właśnie nie wiem co mam myśleć. To za dużo jak na jeden dzień. Jeszcze przed paroma minutami umarła mi matka, a teraz dowiaduje się, że wy jesteście kimś z mitologii.
- Ty też jesteś. A dokładniej jesteś herosem, półbogiem, mieszańcem… Nazywaj to jak chcesz.
- O nie. Niczego mi nie wmówicie. Nie jestem jakimś mieszańcem czy herosem. Musieliście mnie z kimś pomylić. - odpowiedziałam.
- Nie, na pewno jesteś jedną z nas. Jeden z twoich rodziców był bogiem. Sądząc, że twoja śmiertelna matka umarła, bogiem był twój ojciec. A raczej jest.
- Dobra, załóżmy, że wam wierzę. Więc gdzie mnie wieziecie?
- Do Obozu Herosów. Tam będziesz bezpieczna.
- Dobra, dobra. Niech wam będzie. Jak długo mam tam zostać?
- Twoja matka zginęła, nie masz nikogo, więc będziesz tam cały czas. - odezwał się siedzący na przednim siedzeniu satyr.
- Jak mam tam być cały czas, muszę się czegoś więcej dowiedzieć. Macie zamiar mi dobrowolnie powiedzieć, czy mam z was to wyciągać?
- Otóż w obozie mieszkają tacy jak my. Każde z dzieci jakiegoś boga ma swój własny domek. Ja mieszkam w domku Hadesa, mojego ojca. W obozie uczymy się łucznictwa, walki wręcz i wielu innych rzeczy przydatnych po tym jak opuścimy obóz. - powiedział Nico.
- A wiesz może czyim jestem dzieckiem? - spytałam.
- Nie, niestety, ale mogę się założyć, że twój ojciec uzna cię już jak wkroczymy na teren obozu.
- Jak tylko się dowiem kim jest ten idiota, to od razu go posiekam. Jak mógł zostawić mnie i matkę, wiedząc, że będziemy celem potworów?
Minęło kilkadziesiąt minut i wylądowaliśmy przed obozem. Gdy weszliśmy na jego teren. Słońce miało już się ku zachodowi. Nico oznajmił, że już czas na ognisko. Poszliśmy gdzieś w głąb obozu i naszym oczom ukazał się tłum ludzi, raczej herosów krzątających się wokół stołów. Zważywszy na to, że nie wiedziałam gdzie usiąść poszłam za Nico i spoczęłam obok niego. Przez dłuższą chwilę nie odżywałam się ale po namyśle ośmieliłam się zapytać:
- A twoja mama nadal żyje?
- Niestety nie. - odpowiedział mi chłopak. Oczy zaszły mu łzami, a gdzie zorientował się, że zaraz się rozpłacze, odwrócił głowę w drugą stronę. Siedzieliśmy w zupełniej ciszy. Nagle wszyscy umilkli i skierowali swój wzrok na mnie. Czyżby dopiero teraz zauważyli, że przybyła nowa? Spojrzałam na Nicolasa. Odwrócił się i spoglądał na coś nad moją głową. Uniosłam wzrok i nad sobą zobaczyłam czaszkę.
- Uznali cię. - ktoś z tłumu szepnął.
- Witamy nową córkę boga Podziemia.
- Chyba mamy więcej wspólnego niż nam się wydawało. - powiedział Nico. - Miło cię poznać, siostro.